Jedną z największych atrakcji w Wietnamie jest zatoka Ha Long czyli Zatoka Opadających Smoków. Wapienne skały, usiane malowniczymi jaskiniami i grotami migoczą na tle szmaragdowej wody. Legenda mówi a raczej jedna z legend, że te niezwykłe formacje krasowe powstały, gdy w morzu wylądował smok, przybywający z pomocą Wietnamczykom. Zaś wrogowie rozbili się o tysiące powstałych w ten sposób wysepek. Wysp jest podobno ponad 1600.
Zatoka położona jest w odległości czterech godzin jazdy z Hanoi. Będąc w Hanoi można wykupić wycieczkę obejmującą jeden lub dwa noclegi na statku. Nasza wycieczka wyglądała tak, że mieliśmy jeden nocleg na statku połączony ze zwiedzaniem jaskini, kajakami i pływaniem wśród wysp zatoki. W czasie drogi obowiązkowy postój w fabryce pamiątek. Niestety tak już są zorganizowane takie wycieczki. Turystę trzeba wykorzystać. Po drodze można oglądać ludzi w stożkowych kapeluszach pracujących przy uprawie ryżu. Ryż zbiera się tam trzy razy w roku. Pośród zielonych ryżowych pól widzimy białe płyty. Te płyty to nagrobki. Tradycja buddyjska przywiązuje ogromną wagę do pamięci przodków. Przewodnik opowiadał jak wygląda pochówek. Najpierw zwłoki bez trumny zakopywane są w ziemi. Dopiero po wielu miesiącach a nawet latach szczątki zmarłego przenoszone są do murowanego grobu. Takie właśnie groby widziałam pośród tych pól ryżowych.
Nasza kajuta na statku nie była duża ale wygodna. Pierwszy raz spałam na wodzie i muszę przyznać, że wyspałam się jak nigdy wcześniej. W cenie wycieczki serwowana była na statku kolacja składająca się z dań, na których widok robiło mi się niedobrze. Nie wszyscy w końcu muszą lubić owoce morza.
Niestety ze względu na dużą liczbę turystów i statków, szmaragdowa zatoka nie wszędzie jest taka szmaragdowa. W wodzie pływa dużo śmieci co psuje wrażenia. Nie mniej jednak będąc w Wietnamie zatokę trzeba zobaczyć, ponieważ znajduje się ona na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Wystające z morza formacje skalne robią niesamowite wrażenie. Najpiękniej wyglądały w porannej mgle. Nie jestem w stanie opisać tego wrażenia. Czułam się jakbym była na końcu świata w nierealnej rzeczywistości. W sumie to byłam na końcu świata …
Słomkowy, stożkowy kapelusz to chyba obowiązkowa pamiątka z Wietnamu. Kapelusze są urocze i w tym krajobrazie pasują idealnie.
Woda czasem była naprawdę szmaragdowa a roślinność bujna i zielona.
Niektórzy mieszkańcy prowadzą lokalne biznesy w postaci pływających sklepów, restauracji czy wypożyczalni kajaków. Najbardziej dochodowe są jednak farmy hodujące ryby i owoce morza.
Na zdjęciu powyżej widać wejście do olbrzymiej, podświetlonej jaskini. Z góry rozpościerał się bajkowy widok na zatokę i pływąjace po szmaragdowej wodzie dżonki.
Mieszkańcy zatoki (około 300 osób) większość swojego życia spędzają na wodzie w specjalnych mieszkalnych łodziach. Mają tam wszystko co jest im potrzebne do życia.
Ciastka Oreo jadłam pierwszy raz właśnie w Wietnamie. W sumie to nie kupisz od takiego ślicznego sprzedawcy? Potem tymi ciastkami karmiłam psiaki bo były takie wychudzone.
Takie śliczne ale sama skóra i kości. Nie były zbyt dobrze traktowane przez właścicieli.
Pozdrawiam 🙂
Gosia