3 marca 2019 r. miałam przyjemność wziąć udział w Biegu Pamięci Żołnierzy Wyklętych, Biegu Tropem Wilczym. Była to pierwsza moja impreza biegowa w tym roku. Tym samy sezon biegowy 2019 uważam za otwarty. Bieg ten odbył się nie tylko w Krakowie, ale także w innych polskich miastach, a nawet poza granicami Polski. 1 marca jest Narodowym Dniem Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Upamiętnia i honoruje żołnierzy polskiego podziemia antykomunistycznego i antysowieckiego w latach 1944 – 1963 w obrębie przedwojennych granic RP. Te biegi to hołd złożony Bohaterom, bez nich nie byłoby nas.
„Ponieważ żyli prawem wilka
Historia o nich głucho milczy
Pozostał po nich w białym śniegu
Żółtawy mocz i ślad ich wilczy”.
Zbigniew Herbert
Prezentacja koszulki LS World Run 😉
Pierwszy raz miałam numer startowy z moim imieniem.
Niby nic a bardzo cieszy. Za mną mistrz drugiego planu 😉
Pogoda tego dnia nie była najlepsza.
Zimno i wietrznie, a ja jak zwykle gołe kostki.
Tradycyjne znowu po biegu zgubiłam rękawiczki.
Naprawdę zaczyna mnie to już złościć, bo ja normalnie niczego nie gubię.
Bieg odbywał się na terenie Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie.
Na miejsce startu kroczy reprezentacja LS World Run 😉
Mój znak rozpoznawczy toooo:
* czapeczka z daszkiem
* poza jak na zdjęciu 😉
* buty Nike Air Zoom Pegasus
Czapeczki uwielbiam i nigdy bez nich nie biegam.
Start i meta.
Tomek i Mateusz
Drużyna LS World Run na Biegu Tropem Wilczym w Krakowie w składzie:
Karolina (Oddział WAW), Sebastian (Oddział WAW),
Mateusz (Oddział KRK), Tomek (Oddział KTW),
ja (WAW).
Od razu wyjaśniam, że nie umawiałyśmy się z Karoliną na różowe czapeczki 😉
Jest to pierwszy bieg w którym nie byłam jedyną dziewczyną w drużynie. Generalnie widzę, że dziewczyny boją się do nas dołączyć. Boją się, że nie będą wystarczająco dobre, że czas będzie słaby. Takie i tym podobne rozterki nimi targają. Ja zawsze powtarzam jak nie zrobisz pierwszego kroku to nigdzie nie dojdziesz. Panowie nie mają takich problemów. Musimy z nich brać przykład. Nie jesteśmy gorsze.
Oto my i nasze medale.
Tomek reprezentował na biegu oddział z Katowic.
Był to nasz pierwszy wspólny bieg.
Mateusz to nasz gospodarz z oddziału w Krakowie.
Z Mateuszem poznaliśmy się w zeszłym roku na Onkobiegu.
Niestety pierwszego miejsca nie zdobyłam, ale jakoś nie mam na to ciśnienia. Ten rok zaczął mi się nieszczęśliwie bo z kontuzją, nawet nie jedną. Zresztą cały czas mam z tym problem. Mimo wszystko dałam z siebie tyle ile mogłam. Bieg odbywał się w dwóch turach. Łącznie wystartowało 937 zawodników. W pierwszej turze pobiegło 500 osób. Czas jaki udało mi się wykręcić to 00:21:30 na „5 km”. Napisałam 5 km, ale do pełnych 5 km zabrakło 200 metrów. Nie wiem jak to się mogło stać. Ktoś chyba źle wyliczył trasę. Jeśli chodzi o organizację to mam trochę aleee, jednak ugryzę się w język. Nie mniej jednak jest to mój najlepszy czas na tym dystansie. Generalnie nie przepadam za takimi krótkimi dystansami, gdyż nie jestem typem sprinterki. W pierwszej turze byłam 6 kobietą na mecie. Ostatecznie po drugiej turze zajęłam 11 miejsce wśród kobiet na 346 kobiet, które ukończyły bieg. W klasyfikacji ogólnej zajęłam 146 miejsce na 937 zawodników.
Pozdrawiam,
Gosia
good job 😉 pozdrawiam